środa, 19 września 2012

Mentalny punkt widzenia

w/g książki " Projekt życie " Davida Brooks'a....


Pewnego wieczoru, po miej więcej siedmiu miesiącach od narodzin Harolda, Julia siedziała w fotelu z dzieckiem przy piersi. Łagodny blask nocnego światła i ciszy spowijały wszystko wokół niej. Z pozoru przypominało to idylliczny obraz macierzyństwa - matka karmiąca dziecko, przepełniona miłością i czułością. Gdybyście jednak mogli usłyszeć myśli Julii w tamtym momencie, brzmiały one następująco :
" Cholera ! Cholera ! Cholera ! Pomocy ! Pomóżcie mi ! Czy ktoś mógłby mi pomóc?!"
W tamtej chwili - zmęczona, przywłaszczona i w potrzasku - nienawidziła małego drania. Za pomocą słodkiego uwodzenia odszukał drogę do jej umysłu, a gdy już znalazł się w środku, podeptał wszystko niemowlęcym odpowiednikiem ciężkich buciorów.
Był w połowie aniołkiem, a w połowie nazistą. Ten zachłanny dupek chciał mieć wszystko. Harold kontrolował godziny jej snu, zakres uwagi, czas, jaki mogła poświęcić na prysznic, odpoczynek lub pójście do toalety. Przejął kontrolę nad jej myślami, wyglądem i płaczem. Julia czuła się nieszczęśliwa i przytłoczona....
Julia siedziała w fotelu wyczerpana, karmiąc piersią swojego małego chłopca i zastanawiała się nad tm, w jaką tłustą krowę się zamieniła. Rozumiała , że nigdy już nie będzie wyglądać w obcisłych spódniczkach tak dobrze jak przedtem. Nigdy więcej nie zrobi niczego pod wpływem kaprysu. Zamiast tego zostanie wciągnięta w jałowe potyczki burżuazyjnych mamusiek. Nawiązała już kontakt z pobożnymi bojowniczkami karmienia piersią ( cycek ponad wszystko ), przemądrzałymi królowymi zabaw dziecięcych, korygującymi jej techniki wychowawcze ( świętoszkowate mamuśki ) i i udręczonymi męczenniczkami, bez przerwy narzekającymi na swoje okropne życie, nieczułych mężów i rodziców. Pozwalała się wciągnąć w te odrętwiająco nudne rozmowy na placu zabaw, które jak zauważyła kiedyś Jill Lepore, nigdy się nie zmienią. Matkom zawsze będzie zależało na zrozumieniu, a ojcom na poklasku....

Pózniej jednak, być może sekundę po tym jak fala gniewu i depresji zalała jej mózg, Julia rozparła się wygodniej na fotelu i przysunęła główkę Harolda do nosa.. Dziecko położyło się na jej piersi, chwyciło drobną rączką jej mały palec i znowu zaczęło ssać. W oczach Julii pojawiły się lzy szczęścia i wdzięczności.


Ps.
Akurat ten fragment czytałam ostatnio...Większość młodych mam ma podobne myśli, gdy są chwilowo wykończone i czują się bezsilne...ale jak można zakatować dziecko ?!!!!
 Te skurwysyny, że się tak light'owo wyrażę, o kórych mówią w wiadomościach powinni być katowani przez lata, a nie dożywotkę dostać.




1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.