Idę stokiem pagórka zazielenionego.
Trawa, kwiatuszki w trawie
jak na obrazku dla dzieci.
Niebo zamglone, już błękitniejące.
Widok na inne wzgórza rozlega się w ciszy.
Jakby tutaj nie było żadnych kambrów, sylurów,
skał warczących na siebie,
wypiętrzonych otchłani,
żadnych nocy w płomieniach
i dni w kłębach ciemności.
Jakby nie przesuwały się tędy niziny
w gorączkowych malignach,
lodowatych dreszczach.
Jakby tylko gdzie indziej burzyły się morza
i rozrywały brzegi horyzontów.
Jest dziewiąta trzydzieści czasu lokalnego.
Wszystko na swoim miejscu i w układnej zgodzie.
W dolince potok mały jako potok mały.
Ścieżka w postaci ścieżki od zawsze do zawsze.
Las pod pozorem lasu na wieki wieków i amen,
a w górze ptaki w locie w roli ptaków w locie.
Jak okiem tu sięgnąć, PANUJE TU CHWILA.
Jedna z tych ziemskich chwil
PROSZONYCH, ŻEBY TRWAŁY.
| uwielbiam to zdjęcie mimo, że wyglądam jak słonik...hihi |
DOBRANOC....
raczej leopardzik :))nati
OdpowiedzUsuńPIĘKNIE... Buziaczki kochani. Bo.
OdpowiedzUsuńjak to szybko zlecialo!!!buziaczki
OdpowiedzUsuń