Cały dzień słucham rewelacyjnej płyty Jamie Woon " Mirrorwritng "...i tak sobie myślę...
Nie wiedziałam, że tak strasznie mnie ucieszy spotkanie kogoś po 20 latach...kogoś z kim jako dziecko spędzało się czas, jezdziło na " motorynce" ( po której zresztą mam bliznę do tej pory ), chodziło na zabawy sylwestrowe, bawiło się ze szczurem ( brrr )...w sumie nic takiego...
Hmmm, czy ta radość spowodowana jest emocjami, jakie nam towarzyszyły jak byliśmy dziećmi ( w sumie nie pamiętam nawet jakie to były emocje ) czy to, że w naszym mieście, w którym mieszkaliśmy jakoś kontakt się urwał i teraz spotykamy się w nowym mieście...nie wiem, ale było mi strasznie, strasznie fajnie przegadać parę godzin o tym co było, co jest..co będzie.
Tylko tyle chciałam napisać...
Pozdrawiam i życzę miłego popołudnia.
Ps.
Jutro zaczyna się szkoła, mój synek idzie już do pierwszej klasy...ale ten czas leci !
:) Roberto
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSpotkania, po latach... To ważna część naszego życia, bo choć na chwilę możemy się zatrzymać w naszym szalonym tempie... :)))
OdpowiedzUsuńSuper było Cię znowu zobaczyć po tych 20 latach. Szkoda, że wtedy kontakt się urwał ale nie ma tego złego…:)
OdpowiedzUsuńPS. Co do „mirrorwriting” zgadzam się w 100%
:))))
Usuń